22 stycznia 2014

Wehikuł czasu.



Trochę dawno nie pisałyśmy, za co wypadałoby przeprosić. Niestety natłok związany z krótkim semestrem i zbliżającą się wielkimi krokami maturą trochę daje w kość. 

Znajdując jednak chwilę, chciałabym poszerzyć co nieco Waszą wiedzę o moich zainteresowaniach. 
A więc ogólnie to fotografia i muzyka. A szczegółowiej? Kultura PRL i lat 80. Jakkolwiek obszernie i stereotypowo to brzmi to ten czas to nie tylko długie kolejki w sklepie i produkty na kartki. Choć sama go nie przeżyłam (czego czasem bardzo żałuję) to był dla mnie czasem produkcji najbardziej klimatycznych przedmiotów. Ah te analogowe aparaty! Polskie, rosyjskie, każde. Sama mam możliwość posiadania jednego. 


Radziecka smiena.


Inną sprawą z kolei był polaroid. Od momentu kiedy dowiedziałam się, że zdjęcia dostajemy natychmiast po tym jak je zrobimy, zawsze marzyłam, żeby go mieć. Co prawda nie w stylu lat ostatnich dekad, ale moje marzenie się spełniło. Wiśniowe wyposażenie fotograficzne wzbogaciło się o Instaxa firmy Fuji, który fachowo spełnia funkcję starego polaroidu. Mam nadzieję, że będzie mu ze mną dobrze! :) 

Stary model polaroidu.



Ilustracja mojego modelu Fuji Instaxa.
Lata 80. dla mnie to także rozkwit najlepszej muzyki jaka mogła się światu przydarzyć. Oczywiście według mnie. Queen, Dire Straits, Pink Floyd oraz Scorpions i wiele innych dawali koncerty o jakich tylko teraz wolno mi marzyć lub słyszeć w telewizji czy Internecie. Wyjątkowa muzyka to i wyjątkowe nośniki, a więc płyty winylowe i kasety. I ich również mam sporo jednak w większości to twórcy polscy, choć nie ukrywajmy i oni są warci posłuchania. Stary adapter wystarczy odkurzyć, trochę poszperać żeby jedna z kolumn zaczęła działać i mogę słuchać i razem z muzyką cofnąć się czasie, choćby na Wembley w Londynie, gdzie jeszcze  Ferddie Mercury w sile swojego wieku dawał swoje popisy wokalne. 



Nie wiem jak to się stało, że mój gust ukształtował się w ten sposób, nie mówię o tym często. Uznana może trochę za "dinozaura" w obecnych czasach boję się reakcji. Jednak to wszystko odbiło się także na miejscu na mojej półce nad biurkiem. 




 Chyba nikomu nie muszę przestawiać słynnego w ówczesnych latach Fiata 126p i Trabanta? Małe figurki z odpustu przecież nikomu nie będą przeszkadzały.. :) 
A więc myślę, że pokrótce przybliżyłam Wam to co mnie kręci i zachwyca jednocześnie. Kolekcja wszelkich "antyków" rośnie wciąż i mam nadzieję, że nie przestanie. 


Trzymajcie się ciepło w te zimowe dni! Do napisania! :) 

8 stycznia 2014

Każdego dnia kończy się świat - czyli o niewielu problemach, które leżą na psychice.

        Ktoś mi kiedyś powiedział, że przeżywanie życia jest jak posiadanie zębów. Nie możemy się tego nauczyć, po prostu je nosimy, mamy, jesteśmy do tego przyzwyczajeni. Wtedy się z tym zgodziłam, a  dziś gdy o tym myślę,  jednak nie potrafię. Bo to wcale nie jest to samo. Posiadanie zębów, czynność raczej prosta, w końcu to tylko POSIADANIE, wiemy, że kiedy przejedziemy językiem po szczęce zęby tam będą, jesteśmy tego pewni. Wiadomo, czasem się psują, jest ból, są łzy, które pokazują się ze względu na fizyczne odczucia, a czasem trzeba je wyrwać kiedy są kompletnie do niczego. 
Czy tak jest z życiem? Nie do końca. Nie wiem czy można nauczyć się żyć, to raczej indywidualna kwestia każdego z Nas. Ale to nie takie proste, zęby się ma i tyle, trzeba tylko wyleczyć problemy. A te życiowe są i mogą istnieć przez cały czas i nie wyleczymy ich na tyle by do Nas nie wróciły. Poza tym spotykają ludzi trudy raczej większego kalibru, nie próchnica, a ciemne plamy na psychice, których nie można się tak łatwo pozbyć. 
       Problemy tworzymy sobie sami, może nie bezpośrednio, ale to człowiek czyni zło drugiemu człowiekowi (jakbyśmy nie mogli być po prostu normalni). Nawet nie wiecie jak złe słowa wpływają na psychikę kogoś innego. Posiadamy swój rozum, swoje własne opinie na temat czegoś, siebie, a przede wszystkim tego nad czym rozmyślamy. Każdy z Nas chce być w jakiś sposób zauważony. Ludzie mówią czasem: "nie obchodzi mnie co sądzą o mnie inni" - czasem to dobre rozwiązanie, unikanie i  zostawianie w tyle opinii jaką mają o Nas inni, może dzięki temu unikamy w pewnym sensie problemu, który zostaje w naszej głowie do końca życia. Z drugiej strony jednak przecież to dobrze wysłuchać innego człowieka, wiedzieć co o nas myśli, jeśli robimy coś źle - fajnie to poprawić. Ludzie wrażliwi nie radzą sobie jednak czasem z negatywnymi opiniami, a na pewno nie wtedy, gdy są one nieuzasadnione lub nie jest to zwykłe zdanie człowieka o człowieku, a obelga czy głupia złośliwość.



      To o co obawiam się od zawsze - osoby walczące z anoreksją i bulimią. 
Jak to jest, że normalna dziewczyna, która jest wręcz idealna i piękna nagle traci nad sobą kontrolę? Czy ktoś to wie? Może nie, niektórzy nie potrafią tego zrozumieć, zaczyna się ta gadanina: "daj spokój, przestań, przecież jesteś normalna, ładna, śliczna, nie, nie potrzebujesz diety, nie, nie musisz ćwiczyć, nie katuj się, głupia jesteś? po co? weź nic nie mów, ja jestem grubsza..." i tak dalej i tak dalej. 
Nikogo to tak naprawdę nie obchodzi. 
No wiecie, przeglądamy teledyski - laski kręcące tyłkami, chude, piękne, wspaniałe, potem magazyny - wszędzie chudość. 
Hasła, które pojawiają się na wszelkiego rodzaju portalach internetowych: "To co żywi, niszczy mnie", "Chude jest sexy", "Pretty girls don't eat", "Kości są piękne". To wszystko nakręca człowieka, każda dziewczyna jest na to narażona. Te silne i wierzące w siebie owszem - nie przekonają się do tego, stwierdzą, że to setki bzdur, że to nieprawda, że jak ktoś może w to wierzyć.
A ta wrażliwa siada przed telewizorem, która nie chce nic od siebie, lubi siebie, patrzy, ogląda, stwierdza, że to wszystko jest takie perfekcyjne, że ona taka nie jest, dlaczego? Potem staje przed lustrem. Tu mam za dużo, tam za dużo, a tu się dałoby zmniejszyć, jestem taka brzydka, jestem okropna, tłusta...
To wszystko się tak zaczyna, to społeczeństwo na Nas wpływa, czasem my również sami na siebie, bo przeglądamy to wszystko i akceptujemy, zamiast wyrzucać do folderu pt. "ŚMIECI".
Ta dziewczyna ma gdzieś to co Ty jej powiesz, ona nie wierzy w to, że jest piękna, że jest dla Ciebie ładna, idealna, że nie musi chudnąć. Ona widzi siebie inaczej, to jest ten największy problem. Nie umie ujrzeć w sobie zalet a wytyka same wady, a potem z czasem wszystko staje się jedną wielką wadą. Ona jest problemem, ona jest bezwartościową, grubą świnią, która za dużo je i zawsze będzie jeść za dużo, nie ważne ile przełknie. 
Pojawia się strach przed żywnością, wyrzuty sumienia, głosy w głowie, które powtarzają, że jedzenie jest złe i niszczy, że nie pomaga, zaczynają się głodówki, tylko dlatego, że ona MUSI BYĆ IDEALNA. Dąży do swojego ideału, który tak naprawdę wcale nim nie jest. Ona tego nie wie. Ta nieustatkowana psychika, to choroba. To wszystko leży w niej, a czasem nie jest wywołane tylko przez nią. Przecież jest za gruba.
A potem nie widzi już żadnego końca. Woli umrzeć niż przytyć. Jeśli zobaczy chociażby kilo więcej na wadze jest gotowa się samookaleczyć, połknąć garść tabletek, zejść z tego świata. 
Ta osoba zawsze będzie czuła się grubo, nie ważne ile będzie ważyć, jeśli zje więcej niż chciała - jest najgorsza. 
A czasem zjedzenie czegokolwiek więcej doprowadza do zmuszania się do wymiotów. Do ciągłego katowania się ćwiczeniami.




         Boję się też o ludzi z depresją. To nie jest łatwa choroba. Może zostać wywołana właściwie wszystkim. Chorobą, śmiercią bliskiej osoby, wpływami społeczeństwa, problemami życia codziennego, stresem, ale tak naprawdę może pojawić się również bez żadnej przyczyny. 
To straszna choroba. Nieleczona tylko się nasila. Wiadomo, że zawsze można skorzystać z pomocy specjalisty, ale wielu ludzi nadal się tego boi czy wstydzi, szczególnie mężczyźni. 
Mimo wszystko, depresja może doprowadzić do samobójstwa, to okropne jak taka choroba może wykończyć człowieka. 
Myśli, które wkraczają do jego mózgu i pozostają tam na długi czas, przemyślenia, strach przed światem i ludźmi. Nie umiemy wyjść z domu, bo boimy się otoczenia i ich reakcji, jesteśmy zmęczeni, nie możemy spać albo wręcz przeciwnie, przeprowadzamy mały detoks myśli i potrafimy przespać cały dzień. Czasem nie można z tym normalnie funkcjonować. Przecież niektórzy nie mają tyle sił by po ciężkiej nocy tak po prostu wstać i iść uśmiechem do pracy, chociaż nadal wielu z Nas udaje, że wszystko jest w porządku i idzie dalej...


         Słyszeliście kiedyś o BORDERLINE? Pewnie niewielu z Was. Ludzie z tą chorobą są chwiejni emocjonalnie. Charakteryzują się wahaniami nastroju, napadami gniewu, niestabilnym obrazem siebie i świata, boją się odrzucenia, a ich świat jest wiecznie pusty. 
Nie jest to łatwa choroba. Z takim człowiekiem niełatwo się żyje. Czasem jest cudownie i wspaniale, cieszy się życiem, a nagle zaczyna płakać i bić siebie samego, mieć ataki. Nie można tego zrozumieć, zupełnie diametralnie i bez przyczyny zmienia się nastrój osoby. 
Ci ludzie wiecznie boją się samotności, nie chcą być sami, a najczęściej zostają, bo nikt nie chce się nimi zaopiekować, przecież są humorzaści i nie da się z nimi wytrzymać. 
Jeśli chcecie dowiedzieć się więcej o BORDERLINE możecie wystukać w GOOGLE, jak zawsze, nie chcę tu zamęczać tym wszystkim. To i tak ciężki temat, na który nawet ciężko się pisze, wolałabym jednak porozmawiać.

Co ja o tym wiem? Niewiele. Ale przeszłam trochę w swoim życiu i chciałam tylko przybliżyć to co wiem i to czego się nauczyłam. Nie ważne co, nie ważne jakich ludzi na drodze spotkałam. Życie przez te marne 18 lat trochę mi jednak pokazało. Czemu się tym nie podzielić?

       Nie chcę dłużej już Was tym wszystkim zamęczać. Problemów jest o wiele więcej.  Każdy ma swoje, które codziennie przeżywa i musi dalej z nimi iść przez życie. 
Ja jednak lubię czasem odstawić swoje i pomóc komuś innemu, przypatrzeć się mu i wesprzeć. 
Nikt nie zasługuje na to by przechodzić przez to piekło. Bo to nie jest coś z czego wychodzi się po miesiącu, dwóch. To zazwyczaj długa walka z samym sobą. Jeśli kogoś mamy - jesteśmy prawie wygrani, bo ta kochana osoba może nam pomóc. A co jeśli jesteśmy sami? 
Kocham Was wszystkich. Może to brzmi strasznie chrześcijańsko (nie powinno, od kilku lat nie współgram w zgodzie ze swoją wiarą i Kościołem), ale kocham Was. Wszyscy macie w sobie coś co jest piękne. I ja to wiem. 




A jeszcze na sam koniec (już bardziej radośnie) chciałabym polecić pewną piosenkę, którą ciągle ostatnio męczę. Takie dni, zimne, a jednocześnie za ciepłe jak na styczeń, czyli prawie jesienne (kocham jesień) sprawiają, że więcej rozmyślam, czytam i słucham, a więc polecam:



Miłego dnia i końca tygodnia Wam życzę, moi Piękni! :-)

P.S. Przepraszam za moją składnię i styl pisania - jest bardzo źle, ale się jeszcze poprawię. Postaram się pisać wolniej, dziś jednak nie mogłam!




2 stycznia 2014

Słodkie rozpoczęcie nowego roku


 Dziś chciałam Was uraczyć przepisem na przepyszne waniliowe babeczki ze śmietaną i czekoladą. Używam tego przepisu bardzo często jako bazę i znalazłam go w magazynie "Smaki życia", jednak trochę go zmodyfikowałam. Stwierdziłam, że te muffinki piekłam wystarczająco wiele razy, żeby teraz móc pobawić się przepisem. Efekty - zasmakujące ;) A zdjęcia równie świeżutkie, bo z Sylwestra. Babeczki piekłam z okazji rocznicy ślubu rodziców i uważam, że czasem takie smakołyki mogą służyć za mały, słodki prezent.

 Przepis (na 12 babeczek):
  • 250 g mąki pszennej
  • 200 g cukru 
  • 2 opakowania cukru wanilinowego
  • kilka kropel aromatu waniliowego 
  • 1,5 łyżeczki proszku do pieczenia
  • 200 ml mleka 
  • 120 ml oleju
  • 2 jajka
  • małe opakowanie śmietany 30% lub 36% (ok. 200 ml)*
  • 3 łyżki cukru pudru
  • czekolada gorzka/mleczna
  • ozdoby cukrowe do dekoracji (opcjonalnie)
* SKŁADNIKI DO KREMU


 Mąkę przesiać z proszkiem do naczynia. Dodać oba cukry, wymieszać. W innym naczyniu połączyć mleko, olej i jajka. Zmiksować i połączyć z suchymi produktami. Gotowe ciasto nałożyć do papilotek lub bezpośrednio wlać do formy (wtedy należy natłuścić blachę).
Piec około 20/25 minut w temperaturze 180 st. C
Śmietanę ubić z cukrem na sztywno. Udekorować wystudzone muffinki, posypać startą czekoladą. Ozdobić.
Smacznego :)




Nawiązując do tego, że mamy już nowy 2014 rok
2014 please be...the best :) 
Adwa