Długo zbierałam się do napisania tej notki, tyle przeszkód na drodze, a może tyle wymówek, ale mam nadzieję, że moje wszystkie myśli pozbierały się w jedną całość i, że w końcu dam radę coś dla Was wystukać.
Po pierwsze powinnam się chyba przedstawić, czy coś, to moja pierwsza notka. Bardzo nie lubię mówić o sobie, wolę raczej pisać o rzeczach ważniejszych, więc powiem tylko, że na imię mam Wiktoria, ale że nie znoszę tej bardzo oficjalnej nazwy to jestem po prostu Wiksz.
Generalnie, człowiek raczej codziennie myśli, od inteligencji i dojrzałości zależy tylko o czym, ale załóżmy, że jesteśmy i tacy i tacy, a więc rozmyślamy nad naszą egzystencją, nad dniem codziennym, nad przyszłością czy przeszłością. Czasem myślenie działa na Nas destrukcyjnie, ale chyba lepiej jest posiedzieć i przemyśleć sprawy niż nie zastanawiać się nad niczym i wypluwać z siebie głupoty.
Istnieje czasem jeden problem. Chcemy nasze myśli wyrzucić. Sami dobrze raczej wiemy, że istnieją rzeczy, które z chęcią wyrzucilibyśmy do śmieci, a inne wsadzili do worka z rzeczami ważnymi. Ale powiem Wam, że WSZYSTKO jest ważne. Bo każdy ma inną drabinę wartości i każdy inaczej odczuwa.
I pytanie... gdzie wyrzucamy te myśli?
Wyrzucamy myśli z potokiem słów, do ludzi, do przyjaciół, do rodziny, jeśli chcemy podzielić się poważnym problemem wyrzucamy je do psychologów.
Wyrzucamy je też w Internet (pozwoliłam sobie napisać dużą literą, bo irytuje mnie ta nazwa pisana literą małą), a przynajmniej istnieją ludzie, którzy w ten sposób działają.
Przechodząc do rzeczy. Istnieje coś takiego jak TUMBLR. Ciężko wytłumaczyć tak naprawdę o co dokładnie w nim chodzi. Najprościej - jest to zbiór blogów ludzi z całego świata, na którym można robić wszystko. I tu znów trudno jest to wytłumaczyć, ale to taki łańcuszek. Zacznijmy od początku.
Zakładasz tumblra, to idzie bardzo szybko (a co w dzisiejszych czasach nie idzie szybko?), masz swojego bloga, wchodzisz na inne, oglądasz je, udoskonalasz swojego szatą graficzną, do tej chwili wszystko wygląda jak na normalnym blogu. Ale jest pewna różnica. Kiedy na jednym blogu znajdziesz obrazek, który Cię zaciekawi szybko możesz go "zreblogować" - czyli po prostu udostępnić na swoim, przechodzi on na Twój, a potem następna osoba "zabiera" go od Ciebie i tak dalej i tak dalej.
Tumblry jeszcze nie stały się popularne w Polsce, dlatego tak szeroko to opisuję. Po prostu chcę wyjaśnić pewien problem, który nie jest łatwy do rozwiązania.
Na tumblrze ludzie są ludźmi. Znamy te głupie gadki z "internetów" (akurat to słowo napiszę małą literą, chyba wiadomo dlaczego), te bzdurne, nikomu niepotrzebne komentarze na portalach społecznościowych, które komentują negatywnie czyjąś osobę, wyśmiewają problemy anoreksji czy bulimii, ale również samookaleczania się. Wiemy jak jest w dzisiejszych czasach, teraz nie ma wytłumaczenia: "Ale ona jest chora...To nie jej wina", za to teraz jest: "Fuj, ona wygląda okropnie, bleh" albo "Co za grubas, niech schudnie, healthy diet, healthy life, to jest to." Poza tym milion memów, które wiadomo, że śmieszą, ale czasem są wręcz żałosne.
Oczywiście to też spotkamy i na tumblrze. Jest pewien dashboard, który ukazuje miliony obrazków zreblogowanych i one śmieszą, są też czasem żałosne i tak dalej i tak dalej, przecież wszyscy jesteśmy ludźmi. Chodzi tylko o to, że tam nie spotyka się tych głupich napaści na drugiego człowieka, jesteś jaki jesteś i takim Cię akceptujemy, w świecie Internetu i pewnie zaakceptowalibyśmy Cię w świecie realnym. Chociaż niczego nie można być pewnym oczywiście.
Świat boryka się z wieloma problemami. Są nam dobrze znane albo mniej w zależności od naszego podejścia do wszystkiego. No, ale kto przejmuje się kłopotami innych? Mało ludzi.
Delikatnie mówiąc: mamy gdzieś i jesteśmy egoistami. No przepraszam, ale co prawda to prawda. Nie oszukujmy się. Dzisiejsze czasy.
I tumblr z problemami się boryka. Jeśli można dodawać tam wszystko - to można. Jeśli ktoś nie ma gdzie wyrzucić tych swoich zmartwień, wyrzuca je tam.
Po pierwsze, anoreksja. To martwiące ile dziewczyn może borykać się z tą chorobą. Wystarczy w tagi wpisać słowa "skinny", "beauty", "fat" , "thin", a oczom ukazują się obrazki, na które żaden z Nas nie chciałby patrzeć. I przenosi Nas na blogi, na których wręcz wylewają się takie smutne obrazy. Przeglądamy zdjęcia. Pod dziewczyną z wystającymi koścmi 1830 reblogów, pod chudymi nogami ponad 3 tysiące, pod napisem "I HATE MYSELF" jeszcze więcej.
Co gorsza jeszcze więcej pod urywkiem z np. jakiegoś filmu podczas gdy dziewczyna się samookalecza.
To tak naprawdę pokazuje nam prawdziwie ile ludzi boryka się z takimi problemami, dzisiejszymi problemami, których prawie nikt nie chce rozwiązywać.
I tu pojawia się pytanie: Jak reagują na to Ci "zdrowi"?
A no właśnie. Pewnie dużo ludzi nie zwraca na to uwagi, patrząc na to jak wiele tam osób się przewija. Ale to nie pozostaje brzydko mówiąc "olane".
Tam ludzie się do siebie odzywają. Tam nie ma "lubię to" na wszystkie strony i "elo, nara Ci, chcesz, żyj sobie, a jak nie to umrzyj." Dostajesz wiadomość, czasem jedną, czasem dwie. Pytania dotyczące samopoczucia, czasem osoba, która do Ciebie pisze chce Ci pomóc. Nie jest psychologiem, nie jest lekarzem, czy kimś bliskim. Czasem jednak może dojść do tego, że zostanie Twoim internetowym przyjacielem, może to głupie, ale co jeśli ktoś zostaje sam z wszystkim? Co jeśli na niego spada okropna ilość nieszczęść i nie może sobie z nimi poradzić? Lepiej kogoś mieć niż nie mieć.
Tu znów pojawia się problem czemu w ogóle to wszystko istnieje, po co, skąd i dlaczego ta cała anoreksja, bulimia, po co samookaleczanie się, po co negatywne myśli na temat życia, ale nie o tym teraz. O tym zamierzam napisać kiedy indziej.
Tumblr różni się od innych blogów, jestem tego w stu procentach pewna. O ile podamy komuś swojego bloga, tak tumblra - jestem pewna, znajomym byście nie pokazali (ja swojego mam i udostępniam tylko najbliższym, mało kto może na niego zajrzeć. :)). To jest jak pamiętnik, tam jesteśmy anonimowi, dodajemy rzeczy, które chcemy, reblogujemy marzenia, pokazujemy siebie od prawdziwej strony. Tak tam jest, możecie mi nie wierzyć i się nie zgadzać, ale najpierw wejdźcie w tą społeczność. Wejdźcie i zobaczcie to takie ciepło i COŚ, co emanuje od tych ludzi. Nie wiem co ich dokładnie różni i dlaczego są inni, ale może dlatego, że spotykamy bardzo dużo osób z innych krajów, którzy mają inne patrzenie na świat niż Polacy? (Swoją drogą... przeglądając tumblry ludzi z Polski można dostac ogromnej depresji, bo wszystkie dotyczą tematyki problemów, które wymieniłam powyżej. Po tym już widać jakim smutnym jesteśmy krajem.)
Spotykamy tam osoby, które chętnie nam pomogą. Ale spotykamy też takie, które tej pomocy tam szukają, bo nie mają jej wokół siebie.
Jaki sens notki. Właściwie niewielki. Może małe wprowadzenie i przybliżenie Wam co to jest TUMBLR, dlaczego? Bo chcę żebyście zauważali problemy w realnym świecie tak samo jak ludzie tam.
No i może żebyście założyli swojego, bo naprawdę warto. Jest ciekawie.
Sama nie wiem czy doszłam do tego, do czego chciałam, ale rozpisałam się, więc będę już kończyć.
Na sam koniec chciałabym polecić spokojną muzykę na grudniowy piątek trzynastego. W sam raz dla zrelaksowania uszu i duszy po ciężkim tygodniu (a uwierzcie, że był ciężki).
No i na taki przedświąteczny i zimowy czas polecam oczywiście połączenie czytania notki z herbatą z cytryną i miodkiem!
Pozdrawiam Was serdecznie. Do napisania!
Tumblr wydaję się naprawdę ciekawą opcją do radzenia sobie ze swoimi problemami, ale trochę też je napędza. Przeszukując mroczne zakamarki tumblra, natknąłem się na wiele tzw. "triggering posts", które dotyczyły właśnie problemów związanych z chorobami psychicznymi. Ludzie sami siebie nakręcali. Naprawdę. Pewne osoby zaczęły się odchudzać, kaleczyć, tylko dlatego, że bloger, którego obserwują, robi to notorycznie. Chcieli sami spróbować jak to jest. Niektórzy blogerzy nawet propagowali tego typu zachowanie, jako jedyna, właściwa reakcja na odstresowanie się. Jest wiele osób, które faktycznie chcą pomóc, ale albo robią to nieudolnie, albo jeszcze pogarszają sprawę. Jedynym rozwiązaniem jest zachęcać takie osoby do skorzystania z pomocy profesjonalistów - my, bez wiedzy i doświadczenia, a tym bardziej przez internet, nie wyleczymy ich. Zauważyć problemy ludzi w realnym świecie nie jest wcale tak trudno, wystarczy otworzyć szeroko oczy i się rozejrzeć. Można wtedy bez problemu znaleźć osoby z najbliższego otoczenia, które tej pomocy potrzebują, a my jesteśmy w stanie im ją zaoferować. Natomiast siedzenie przed komputerem, reblogowanie "triggering posts" oraz udzielanie nieprofesjonalnej pomocy nie przyczyni się do polepszenia sytuacji na świecie. Tumblr jest ciekawym zjawiskiem, ale ilość materiałów zachęcających do działań "niezdrowych" jest masowa, nieunikniona przez przeciętnego użytkownika (czy. podatnego na wszystko nastolatka). Wszystko zostało stworzone dla ludzi, ale trzeba umieć z tego korzystać.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, przypadkowy gość.
Ukazałam TUMBLR dość pozytywnie. Ale wiem i jestem tego świadoma, że czasem nawet samo przeglądanie tych obrazków, patrzenie na wpisy nakręca ludzi, szczególnie tych, którzy borykają się z problemami.
OdpowiedzUsuńMimo wszystko różni się bardzo od innych portali. Może dlatego jest wart posiadania go.
Rozumiem, chciałem po prostu podkreślić jego negatywne strony, może trochę przesadziłem. Oczywiście, jest to równie dobry sposób na zapoznanie się z innymi ludźmi, ich kulturą, codziennym życiem oraz wyrażeniem siebie. Nie chciałem Cię urazić, przepraszam, jeśli to zrobiłem :) Po prostu przejmująca jest ilość osób wyrażających siebie w zły sposób, nieświadomie wpływająca na innych. Bardziej przerażające jest jednak to, że tą osobą może być bliska tobie osoba.
OdpowiedzUsuńMiłego wieczoru.
Nie uraziłeś mnie, w żadnym wypadku. :-)
UsuńA jeśli chodzi o ilość to tak, jest przerażająca, szczególnie kiedy patrzy się na liczbę zreblogowanych postów czy obrazków dotyczących smutnych rzeczy. No i wiadomo, wszystko wpływa na człowieka w jakiś sposób.